Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona   20
            

Kuba "kYuba" Bujakowski

PRODUCENT: IDOL FX    DYSTRYBUTOR: NICOLAS GAMESGATUNEK: FPP   WWW: WWW.NOSFERATU-GAME.COM


Strach. Jedni nie chcieli by go nigdy doświadczyć, inni nie mogą bez niego żyć. Strach od zawsze towarzyszył ludzkości i zawsze towarzyszyć będzie. Czy to w filmach, czy to w codziennym życiu czy też w grach. Zapotrzebowanie na produkcje wywołujące lęk u odbiorcy jest ostatnimi czasy coraz większe. Przykładem może tu być kino: Gothica, The Ring lub przemysł growy: DOOM3, ALIENS VS PREDATOR. Jeśli chodzi o ten ostatni tytuł to był on uważany przez wielu za najstraszniejszą grę ostatnich lat. Czy był faktycznie aż tak straszny? W porównaniu do gry, o której zaraz przeczytacie wypada naprawdę „grzecznie”. Powiem więcej, NOSFERATU jest grą, w którą MUSI zagrać każdy kto lubi się bać. Zawał serca gwarantowany.



WHERE THE F*** AM I?
Gra jak na “horror” rozpoczyna się bardzo typowo. Ot, siostra naszego głównego bohatera postanawia wyjść za mąż za nie byle kogo tylko bogatego hrabiego. Hrabia jak się okazuje mieszka w starym, obskurnym, opuszczonym zamku położonym na wysokiej górze i to na dodatek w bardzo mrocznej okolicy. Nasz bohater spóźnia się trochę na wesele bo do rezydencji dociera o godzinie 23:30. Jak się okazuje jego spóźnienie się ma katastrofalne skutki. Cała rodzina naszego „herosa” zostaje uwięziona w zamku hrabiego, który zamierza posłużyć się nią w celu przyzwania potężnego demona „Malchiego”. Pół biedy gdyby droga do uwolnienia rodzinki była w miarę prosta i pozbawiona większych utrudnień. Niestety, zamek, do którego trafiliśmy pełen jest wampirów, ghouli, nawiedzonych zwierząt i temu podobnych a naszym jedynym narzędziem „pracy” jest przerdzewiała i stara szabelka. Przyznać trzeba, że podobna sytuacja niejednego doprowadziła by do nerwicy, lub co najmniej popsuła humor. Ale, coś robić trzeba bo rodzina jest w niebezpieczeństwie. Pozostaje zamknąć oczy, zacisnąć zęby i wyruszyć w polowanie na wampiry (no dobra, oczy można otworzyć:P). Polowanie, w którym nasz myśliwy, wkrótce przeradza się w zwierzynę...

Nastrojowy piknik, cóż rzec więcej?


ZABIERZCIE MNIE STĄD!
Pierwsze kilka kroków po zamku hrabiego stawiałem baaaardzo ostrożnie. Wygląd posiadłości robi naprawdę duże wrażenie i powoduje, że co chwile nerwowo rozglądamy się dookoła własnej osi. Na placu zamkowym panuje niemalże całkowita ciemność, środek lokacji zajmuje stare, ogołocone z liści drzewo oraz niewielki kawałek „ogródka”. Tu i ówdzie posadzkę rozświetlają, ledwo trzymające się w całości lampy. Ze wszystkich stron otoczeni jesteśmy wysokimi, kamiennymi ścianami budynku posiadającymi bardzo dużą ilość niewielkich okien. Wokół panuje kompletna cisza, przerywana jedynie odgłosami naszej postaci. Wydaje się, że zamek nas wręcz obserwuje. Każdy nasz krok jest przez coś lub kogoś śledzony, każdy nieostrożny ruch może oznaczać śmierć i na dodatek nigdzie nie widać, żadnej żywej duszy. Popaść w panikę można bardzo łatwo. Powoli przemierzamy kolejne metry posiadłości, otwieramy pierwsze drzwi, schodzimy po cichu po schodach, naszym oczom ukazuje się zupełnie pusta, ciemna komnata. Nagle muzyka przybiera na tempie, wprost przed naszą szablą nie wiadomo zupełnie skąd pojawia się przygarbiona, patrząca na nas bardzo złowrogo postać. Wampir. Odruchowo atakujemy naszego przeciwnika, który w ciągu ułamka sekundy zmienia pozycje, chowa się w najciemniejszym miejscu pokoju. Przylegamy plecami do ściany.

Zawsze chciałem pobiegać sobie z krzyżem


Czekamy, czekamy, wampir w końcu atakuje – po kilku celnych uderzeniach pada. Odwracamy się, chcemy przeszukać pomieszczenie, lecz muzyka nie ustaje. „Co jest nie tak? Przecież go zabiłem” – mówimy do siebie. Odwracamy się z powrotem, wampira nie ma... „Gdzie on jest?!” Chcemy uciekać, wampir wreszcie nas atakuje , dostaje szablą po raz dziesiąty, ginie. Dla pewności dobijamy ciało. Możemy odetchnąć. Szybko przeglądamy pomieszczenie i uciekamy na plac zamkowy. To miejsce wydaje się nam teraz najbezpieczniejsze. „Więcej tam nie wejde!”, „Nie gram w to!”. Chcemy wyłączyć grę lecz mimo wszystko zmuszamy się by grać dalej, nie wypada nie dokończyć tego co się zaczęło... Tak mniej więcej przedstawia się jedna akcja z NOSFERATU. Ufff ale się rozpisałem. Zastanawiam się jak na grę reagują inni ale ja ją chciałem po prostu wyłączyć i więcej w to nie grać. Nigdy. Jednak nie lubię się bać, a przynajmniej nie w taki sposób. Brrrr.... Posiadłość, po której przyjdzie nam chodzić, postacie, przeciwnicy, otoczenie to wszystko sprawia, że im więcej gramy tym boimy się coraz bardziej. Wracając jeszcze do opisu terenu, chciałem wspomnieć, że wszystko wykonane jest naprawdę bardzo pomysłowo i w miarę starannie. Nie zauważyłem (jak to ma miejsce w wielu innych) grach, żadnych łamiących prawa fizyki elementów terenu ani też niemożliwych do wybudowania ścian, dachów itp. Słowem, projekt zamczyska prezentuje naprawdę bardzo wysoki poziom.
GIŃ!, ZDYCHAJ!, NIE WRACAJ TU WIĘCEJ!
Każde FPP, które ma zadatki na byciem czymś więcej niż tylko szarym przeciętnym produktem, powinno posiadać dużo naprawdę miodnych broni. W NOSFERATU arsenał, którym przyjdzie nam się posłużyć prezentuje się naprawdę nietypowo. Naszą podstawową bronią jest wielokrotnie wspominana już szabla, oczywiście walczenie za pomocą stali każdemu może się po pewnym czasie wydać nudne, dlatego też autorzy gry przygotowali dla nas kilka nieco innych ‘rekwizytów’. Niemalże na samym początku możemy już zdobyć krucyfiks (służący do odpędzania wampirów) oraz kołki osinowe. Nieco później do naszego składziku dochodzi puchar z wodą święconą, muszkiet, pistolet skałkowy oraz karabin. Nie jest to może wiele ale jak to się mówi „lepszy cyc niż nic”. Bronie wykonane są dosyć słabo. Wyglądają nieco kanciasto i naprawdę mało szczegółowo (na lepsze wykonanie nie pozwala engine gry, ale o tym później). Każdą giwerę możemy użyć na dwa sposoby. Chociaż czasami zastanawiałem się czy w przypadku niektórych broni nie można było sobie trybu alternatywnego darować. Ale jak to się mówi: czasami fantazja twórców nie zna granic.

Wampir-skinhead – ostatni tacy są w modzie


MOJE OCZY!, MOJE USZY... AJJJJ
Grafika. Wolałbym o niej w ogóle nie pisać ale niestety muszę (podobnie kiedyś powiedział pewien człowiek, który potem został prezydentem :P). Za grafę autorom należą się porządne baty, ba nawet „darcie pasów”. Rozumiem, że nie wszyscy są tak zdolni jak programiści z Id Software czy VALVE, ale nie oznacza to, że nie da się napisać silnika graficznego dorównującego chociażby archaicznemu Q3. To co zaserwowali nam chłopaki Idol Fx, jest po prostu żałosne, inaczej tego ująć nie mogę. Pierwsze co razi w oczy to brak możliwości dostosowania gammy czy jasności – co jest w NOSFERATU cholernie ważne, same opcje zresztą też są okrojone do minimum. W grze jest jeszcze gorzej. Pomimo tego, że projekt zamku jest naprawdę dobry to nie da się ukryć tego, że mógłby być nawet 10x lepszy, gdyby gra posiadała lepszą grafikę. Podczas grania nie doświadczymy czegoś takiego jak cienie, dynamiczne światła czy inne standardowe obecnie efekty. Wygląd postaci także pozostawia wiele do życzenia (dobrze, że chociażby jest ciemno to wszystkiego dokładnie nie widać). Modele przywodzą na myśl takie gry jak: SOLDIER OF FORTUNE, BLOOD II, TUROK, czy nawet TOMB RAIDER. Poza tym wszyscy nasi przeciwnicy wyglądają identycznie. Wiem, że są to wampiry, ale wydaje mi się, że nawet wśród wampirów istnieje jakaś różnica w wyglądzie (poprawcie mnie jeśli się mylę). Co by tu jeszcze dopowiedzieć... No tak, tekstury z NOSFERATU można by przy odrobinie zaparcia wykonać w Windowsowym Paintcie a stworzenie takich obiektów jak skrzynki, beczki, drzewa, drzwi zajęłoby średnio-doświadczonemu grafikowi może 30 min. Ogólnie pod względem wizualnym jest naprawdę cieniutko. Na szczęście tragiczną grafikę nadrabia nieco muzyka, która jest wręcz jej przeciwieństwem. W NOSFERATU klimat kształtuje przede muza. Doskonała w każdym calu. Zawsze gdy na ekranie monitora dzieje się coś związanego z walką, muzyka gwałtownie ‘skacze’, dokładnie słychać rozstrojone skrzypce oraz kontrabasy. Całość dopełniają bardzo klimatyczne organy. Już od słuchania samej muzy włos jeży się na głowie i gdyby nie ona gra straszyła by w połowie tak bardzo jak straszy. Zresztą, tego się opisać nie da, trzeba się przekonać na „własnej skórze”.

Aaaa! Ciemność, widzę ciemność i jeszcze coś kudłatego na horyznocie!


BRRRRR.... CZY TO SIĘ KIEDYŚ SKOŃCZY?
NOSFERATU jest grą bardzo „nierówną”. Z jednej strony straszącą równie dobrze jak filmy Alfreda Hitchcocka (jak nie bardziej). Z drugiej niemiłosiernie brzydką, odrzucającą wyglądem i projektem niektórych obiektów a poza tym krótką. Wydanie werdyktu takiej grze jest właśnie najtrudniejsze. Nawet teraz jeszcze zastanawiam się nad oceną (co mi się chyba jeszcze nigdy nie zdarzyło). Cóż, po przeanalizowaniu wszystkich „za” i „przeciw” doszedłem do wniosku, że wystawię grze 6. Nie jest to może PAINKILLER ale z takim CONDITION ZERO może spokojnie konkurować, przynajmniej gra wzbudza tyle emocji ile zagwarantować nam może ok. 4-5 innych znanych „doskonałych” FPSów. Kończąc chciałem jeszcze powtórzyć to o czym mówiłem wielokrotnie. NOSFERATU jest NAJSTRASZNIEJSZYM FPSem z jakim przyszło mi się spotkać i jeśli ktoś zrobi kiedykolwiek grę straszniejszą i mroczniejszą od tej to z całą przyjemnością uścisnę mu dłoń. Jak na razie nie wyobrażam sobie lepszego horroru niż ten, który właśnie przeszedłem. Ave.


Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona   20