Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona   28
  

Grzegorz "Gregorious" Kozak
PRODUCENT: ROCKSTAR GAMES    DYSTRYBUTOR: CENEGA POLSKAGATUNEK: SKRADANKA TPP   WWW: -


W czasie, gdy na rynku gier samochodowych królują takie tytuły jak Colin McRae Rally 04 czy NFS: Underground, produkcja firmy Davilex – London Racer - Word Chalange może wywołać jedynie wyrazy współczucia dla twórców.



OSTRY POCZĄTEK
Ostre słowa rozpoczynają tą recenzje, ale niestety, LRWC tylko na takie zasługuje. Przedstawmy jednak wizerunek ofiary. Jak wynika ze wstępu, mamy do czynienia z gra samochodową. Nie jest to ambitny tytuł, w którym mamy dostępny super realistyczny model jazdy, zresztą, ta gra w żadnym aspekcie nie jest ambitna. Głównym elementem są tu rajdy, które odbywają się po różnych miastach rozsianych po całym świecie. Mamy tytułowy Londyn, a także Paryż, Berlin, Marsylię, Miami, Chicago czy Yellowstone. Gra oferuje zabawę dla pojedynczego gracza, a także w sieci, co w praktyce oznacza tryb dla dwóch graczy (cytat z instrukcji: „multiplayer – jeśli chcesz pościgać się ze znajomym, bądź przyjacielem (…) to wybierz tą opcje). Więc, jeżeli mamy pod ręką jakiegoś znajomego lub nawet przyjaciela, to zawsze możemy zabić nudę albo siebie nawzajem, co w przypadku LRWC jest bardzo prawdopodobne. Dobra, nie mówmy o zabijaniu, bo znów jakiś psychol wystrzela pół szkoły i później powie, że to przez słaby rekord w Tetrisa.

Latające samochody! JEAH!!!


COŚ TU JEDNAK JEST
Przyjrzyjmy się jednak cóż to programiści zmajstrowali, aby zaspokoić wygłodniałego i spragnionego wrażeń, samotnego gracza. Hmm, odpowiedź mogłaby się składać z trzyliterowego słowa, ale wtedy tekst byłby za krótki, a ja musiałbym stawić się na dywaniku u Naczelnego, więc ją rozbuduje do kilku zdań (i jak tu pisać zwięźle i na temat, pytam się ja?). Przejdźmy jednak do sedna. Gdy już odpalimy grę oczom naszym ukaże się menu zawierające cztery pozycje. Pierwsza z nich to Single Player, a w niej trzy tryby gry: Championship, Quick Race i Time Trial.

Zmieści się czy się nie zmieści?


Możemy wybrać spośród 8 różnych mistrzostw, w których mamy do cykl kilku wyścigów, które należy ukończyć z odpowiednim wynikiem. Ma to na celu odblokowanie kolejnej serii zawodów. I tak w kółko. Jedynym nad czym się można zastanawiać, to, to czy znajdzie się ktoś na tyle wytrwały, aby dotrwać do końca gry? Szczerze, to wątpię, chyba, że jest osobą lubiącą tracić czas lub jest to część kary za jakieś przewinienie. Dwa kolejne tryby to odpowiednio gra polegająca na włączeniu rajdu i jak najszybszemu jego wyłączeniu oraz jak najdłuższe zmaganie się z wyścigiem, kto wytrzyma dłużej bez utraty zdrowia ten wygrywa.

BŁOGA NIEŚWIADOMOŚĆ
Na początku gry jednak nie wiemy tego wszystkiego i bez większych oporów włączamy grę. Oprócz trasy możemy wybrać również samochód (wow, to się dopiero nazywa innowacja w grze). Mamy do wyboru kilkanaście autek, ale podobnie jak w przypadku tras, na początku możemy jeździć tylko kilkoma z nich. Kolejne będą odblokowywane w miarę postępów w grze. Modele są, krótko mówiąc, biedne. Nie należę do znawców motoryzacji, ale samochody potrafię rozpoznać i odróżnić. Tutaj jednak nawet spece mieliby problemy. Gdy już zdecydujemy się na jeden z bliżej niezidentyfikowanych wózków, zostaniemy przeniesieni na trasę. Po teleportacji ujrzymy naszych oponentów, dokładnie trzech, którzy również maja niezidentyfikowane pojazdy jeżdżące.
Następuje odliczanie i ruszamy. Od razu widać, że coś jest nie tak. Nasi oponenci dostają mega przyspieszenia i jedyne co możemy zrobić, to podziwiać jak znikają w oddali. Dzieje się tak za każdym razem, bez względu na wybrany samochód. Jest to o tyle dziwne, że auta nie są opisane żadnymi współczynnikami. Chyba, że kolor karoserii uznamy za wyznacznik sprawowania się samochodu. Cóż, komputerowi przeciwnicy mają fory już od samego początku rajdu.

Znowu latamy?!


Kiedy rozpoczął się wyścig, miałem wrażenie, że kierownica jest przyspawana i aby wykonać ruch potrzeba ogromnej siły. Z drugiej strony, kiedy za mocno zechcemy skręcić samochód w mig stanie bokiem, albo zacznie nami rzucać na boki. Model jazdy jest, delikatnie (bardzo delikatnie) mówiąc niedopracowany. Podczas pokonywania kolejnych metrów trasy, napotkamy różne bonusy. Będziemy mogli zreperować autko czy zatankować paliwo Nitro. To ostatnie służy do używania dopalaczy, które są marną kalką tych z ostatniego NFS’a. Jedynym ciekawym wrażeniem podczas przyspieszania jest czasowe ściszenie się radia, coś jakby zatykało nam uszy.

Rozdwojenie jaźni?


TRAGEDIA
Jak już jesteśmy przy muzyce, to należy pochwalić twórców za próby dodania realizmu grze. Podczas wyścigu słuchamy radyjka, muzyka z niego płynąca jest dość neutralna i nie przeszkadza w jeździe. Jednak nie słuchamy naszej „ulubionej” płytki, a radia, powiedzmy z prawdziwego zdarzenia. Usłyszymy rozmowy ze słuchaczami, pytania, a co najciekawsze, to fakt, że wszystko wypowiadają w narodowym języku. Oznacza to, że jeśli jeździmy po Paryżu to uraczą nas francuskim, w Berlinie niemieckim, a Londynie usłyszymy angielski. Niestety, nie jest to gra opowiadająca o zmaganiach radiowców w różnych częściach świata. LRWC chce uchodzić za samochodówkę, ale słabo jej to wychodzi. Strona graficzna stoi na bardzo średnim poziomie. Trasy są wykonane dość przyzwoicie, ale już o modelach samochodów po nich jeżdżących nie można tego powiedzieć. Są to słabo oteksturowane klocki. Tyczy się to pojazdów, które możemy wybrać do rajdu, jak i tych, które imitują ruch miejski. Gra należy do nurtu produkcji bardzo słabych. Nie polecam jej nikomu chyba, że lubi się męczyć i wkurzać. Jeżeli ten tytuł miał być pracą zaliczeniową studentów informatyki, to na pewno je otrzymali. Jednak nie kwalifikuje się on w żadnym wypadku do wydania ciężko zapracowanych pieniędzy. Lepiej odłożyć je na coś porządniejszego lub wybrać się gdzieś z kumplami.


Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona   28