SZALONE "BITY"
Załóżmy Czytelniku, że pewnego upalnego, wakacyjnego dnia mocno się upiłeś (a minister zdrowia ostrzegął...). Budzisz się rano z okropnym bólem głowy patrzysz na biurko a tam ona... Niestety na biurku nie leży, ani nawet nie siedzi seksowna kobieta (a jeśli tak to graruluję... ;) ). Na twym biurku leży gra Beach King. Taaaakkk... Musiałeś ostro popić wczorajszego dnia bo na trzeźwo byś tego nie kupił.
Jednak jesteś tylko człowiekiem i postanawiasz ze zwykłej ludzkiej ciekawości zainstalować grę. Odpalasz... I już od samego początku twoją biedną skacowaną głowę atakuje typowa dyskotekowa muzyka zwana dalej sieką.
Samo menu już świadczy o grze. Jest spóźnione conajmniej o kilka pokoleń gier. Na myśl przywodzi mi natychmiast stare konsolowe gry Segi jeszcze z czasów konsoli Saturn. Żeby chociaż stateczek przepływający w tle zmianiał się od czasu do czasu...
"GIW MI BEJBE GIW MI OŁ JEEE... LA LA LA"
Postanawiasz blżej zapoznać się z opcjami. Na szczęście są podani autorzy gry. Będziesz mógł im wysłać maila i napisać co o nich myślisz. W opcjach oprócz standardowych ustawień sterowania grafiki i dźwięku możesz jeszcze zapisać lub wczytać stan gry ( w tym momencie mijają 2 minuty gdy jestem w menu i musiałem wyłączyć głośniki żeby nie dostać na głowę).
Dochodzisz do pierwszego trybu zwanego Explore. Po wybraniu trybu od razu twym oczom ukazuje się sylwetka podpakowanego blondyna w stroju surfera, oprócz tego jamajczyk z dredami i pan jakich wiele (tak go sobie nazwałem), ostatnią "pozycją" jest jakże tajemniczy znak zapytania.
Ponieważ nie zwykłem podziwiać wdzięków tej brzydszej części populacji walnąłem szybko enter na panu jakich wiele. Nagle mym oczom ukazała się jego sylwetka w pozie jak by przed czymś uciekał. Pomyslałem sobie - nie dziwię Ci się stary też bym chciał zwiac z takiej gry. Jednak myliłem się. On nie ucieka. On "rzuca się" na dziewczynę. Dziewczyny tez mamy tzry do wyboru i tu możemy zastanowić się trochę dłużej nad wyborem - czy ponętna Francuzeczka z St. Tropez, czy może czarnoskóra piękność z Bali (tam wybuhają bomby może lepiej nie) i urocza "karnawałowiczka" z Rio. Biorę, to znaczy wybieram... ;) Francuzeczkę, co oznacza że moja rozgrywka będzie rozgrywać sie w St. Tropez.