Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona   43
                                        

Michał "Xtense" Stopa


„Arrakis naucza filozofii noża – odrąbujemy to, co niekompletne i mówimy: "Teraz jest kompletne, ponieważ tutaj się kończy" (z „Diuny” Franka Herberta). W ten sam sposób możemy spojrzeć na grę Dune 2 – wydaje się tak marna, tak prosta i tak nikła – a jednak. Była to pierwsza strategia czasu rzeczywistego, która odniosła tak wielką sławę (chociaż „pierwszą-w-dziejach-grania” nie była ;) ). Miała piękną podstawę – książkę, którą uważam za genialną.



Lisan-Al-Gaib!
Dune 2 to coś więcej niż RTS. Dune 2 to RTS, który zrewolucjonizował świat gier strategicznych. W tamtych czasach, kiedy ktoś powiedział „strategia” - każdy myślał: Tury, zgrupowania armii, Time-Units. Dużo później (właściwie już dziś) ludzie zaczęli kojarzyć inaczej: Budowa jednostek, zbieranie pieniędzy, koszty. Być może, gdyby Diuna nie powstała (Frank Herbert twierdzi, że mało brakowało), to do tej pory siedzielibyśmy w turach.

Destrukcjaaa!


Construction Complete
Na pierwszy rzut oka gra jest standardowa – trzeba zniszczyć wszystko, co się rusza. Problem jest w tym, że od pierwszej misji, w której mamy po prostu zgromadzić trochę pieniędzy, gra WSYSA i WCIĄGA tak mocno, że nie sposób nie grać dalej. Bóg mi świadkiem (hehe), że strawiłem prawie 3 godziny na robieniu zrzutów ekranu do tego artykułu (co pod DOSem nie jest takie łatwe ;) ) – właśnie przez to, że tak mnie wciągnęło. Ale przejdźmy do faktów.

Co by tu wyprodukować...


Harkonneni z lewej!
Gra to klasyk, jeśli chodzi o RTS – nie została niczym zbrukana. Zasada była prosta: Zebrać przyprawę (spice – rzecz najwyższej wartości w kosmosie - $ ;) ), kupić jednostki, najechać na przeciwnika. Ha – gdyby to było takie proste! Dzięki podstawie książkowej mamy tu także specjalną jednostkę – Sandworm (czerw pustynny – Shai-Hulud). Potrafi bezczelnie przypałętać się na pole przyprawowe i zeżreć pojazd zbierający! W pierwszych misjach (kiedy jeszcze nie można było budować „ciężkich” jednostek) to było prawdziwe utrapienie – gdy pojazd został zeżarty, nie można było zbudować nowego. Przez to trzeba było wyburzyć stary budynek zbierający (no co? ;) ) i postawić nowy. Dzięki takim dodatkom rozgrywka stawała się conajmniej „żywsza”. Niestety – inteligencja przeciwników była... minimalna, ale ich ilość potrafiła powstrzymać każdą nawałę. Traciło się czasem 200 jednostek, żeby zniszczyć bazę!

„JA JĄ WIDZĘ!”
Grafika dla dzisiejszego młodego gracza jest niejadalna. To prawdziwa plaga tych czasów, bo każdy młody dzieciak, którego spotkałem, na widok Dune 2 krzyczał: „Eee tam – a gdzie 3D? I jakie tekstury gówniane – wolę Q3A”. Ale przecież nie grafika się liczy! Chodzi o to, jak bardzo gra może wciągnąć – chodzi o MIODNOŚĆ! REWOLUCJA! ZNISZCZYĆ WSZELKI OPÓR! AAAA! ... Ekhm – przepraszam ;) . Grafika składała się z pikseli (uwielbiam je) – nieźle wykonany pixel-art. Wprawdzie „żołnierz” wygląda jak pięć brązowych pikseli, ale jednostki większe są piękne.
Nie mogę też narzekać na grafikę terenu – piasek jak najbardziej żółty (nawet wydmy są!), przyprawa jak najbardziej pomarańczowa, a kamienie jak najbardziej... niebieskie – no właśnie. Ale gdyby były pomarańczowe, jak w Dune 2000, to jak odróżnić? A już wstyd nie docenić grafiki przerywników! Ruchy warg były dopasowane do dźwięku – a ponadto naprawdę wyglądały jak wargi. Czasem aż nie chce się uwierzyć, że to 256 kolorów. Ponadto te resztki fabuły... Ach. Najciekawsze były sekwencje zniszczenia jednostek ciężkich – był to albo zwyczajny wybuch, albo pojazd powoli spalał się, albo jeszcze kilka innych – wcześniej takiej różnorodności się nie spotykało.

Nasz pomocnik i teoretyk – Mentat.


„...Po czym wziął balisetę i zaczął wygrywać akordy.”
Udźwiękowienie to chyba najpotężniejszy argument gry. Pamiętam, że włączałem ją specjalnie po to, żeby usłyszeć określony utwór. Muzyka wprawdzie działa na starym standardzie syntezy FM, co przez niektórych (Czołem Przemek!) jest uważane za minus tak wielki – aż astronomiczny. Ja jednak uważam, że kompozytor odwalił potężny kawał dobrej roboty, bo muzyki aż CHCE się słuchać. Gorzej jest trochę z dźwiękami – lektorzy (zwłaszcza męski u Harkonnenów – cudowny bas!) wprawdzie są świetni i jakość „komentarzy” nie pozostawia wiele do życzenia, ale przyziemne dźwięki są słabsze. Mowa tu o głosach jednostek – po pewnym czasie denerwuje jednostajne „kszsz...Reporting!...kszsz”, „kszsz...Yes Sir!...kszsz”. Za to eksplozje są wyśmienite! Kiedy słyszę głośne BUUCH od razu wiem, że została zniszczona jakaś jednostka. Wystrzał rakietowy (mowa o Trooperach – nie wyrzutniach rakiet) też jest świetny – szkoda tylko, że przeznaczono mu taką małą rolę.

A tu mała gratka – screen z Amigowskiej wersji Dune 2.


„Wyjdź z mojego mózgu!”
A teraz mała gratka dla starych wyjadaczy – pojawiło się kilka modów do gry. Najsławniejszym był Super Dune 2, który pozwalał grać Sardaukarami, Fremenami i Mercenaries. Oczywiście modować można samemu – wystarczy trochę IQ i edytor tekstowy (NIE WORD – bardziej notatnik). Edytorem otwieramy plik „scenario.pak” i... zmieniamy co dusza zapragnie (moją ulubioną zmianą była zmiana funduszy, oraz zmiana Sandworm`ów na czołgi dźwiękowe [Sonic Tank] – ponieważ jednostka należała do Fremenów [czytać Diunę], wspomagali ród Atrydów w walce!). Zresztą – nie tylko te pliki można edytować – zapraszam do własnoręcznego eksperymentowania!

W sumie...
W sumie warto spojrzeć jeszcze raz na tą wyśmienitą grę – starsi gracze na pewno otrą łezkę, a nowi nauczą się może czegoś o grach. I pamiętajcie – Muad`Dib jest wśród nas!


Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona   43