„Do broni!” zakrzyknął biały mag, kiedy ujrzał wrażą nawałę sunącą na zamek. „Nie brać jeńców!”. Po tym okrzyku poczekał dwie tury, aż heros drugiego gracza zbliży się do zamku. „No ej, ziom – atakujesz ten zamek, czy nie? Nie po to kupiłem ośmiu tytanów, żebyś sobie teraz czekał...”. W odpowiedzi z drugiego pokoju słyszę: „Nie atakuje, bo muszę sobie manę odnowić, cholera zmarnowałem sobie całą, jak teleportowałem się do ciebie”. No tak – od razu wiadomo, co się dzieje – (Sieć + Heroes of Might & Magic) * dwóch graczy = katastrofa w domu...
|
|
Ale dosyć o sieci
Wielu z Was na pewno zna grę Heroes of Might & Magic (a przynajmniej trzecią, najbardziej znaną część). Wielu z was spędziło ładnych parę dni na przejście jej w całości. Ale raczej niewielu z was chce zrobić powrót do korzeni. HOMM1 był opisany numer temu, przez mego Szanownego Kolegę, Genoshę. Teraz chcę przybliżyć kolejną część Herosów, którą osobiście uważam za najwybitniejszą z całej serii.
Księga Czarów
Choose your hero
Gra to typowa strategia turowa, która zaznaczyła już się w historii grania (swoją drogą dziwne, ale pierwowzorowa gra, King`s Bounty, nie była tak popularna). Ale... No właśnie – jest jedno Ale. Nie każdy nowy gracz, którego znam, grał w tą część (Pozdrowienia dla Piotrka!). Dlatego recenzję tę zacznę od podstaw... Oczywiście, jeśli jest to gra turowa, to mamy sławetny przycisk „End of Turn”, którym finalizujemy wszelkie zawarte umowy i którym kończymy ruchy naszych jednostek. Wyjątkowo mamy tutaj pewien ciekawy system – o ile np. W Civilization mogliśmy się poruszać wszystkimi wyprodukowanymi, o tyle w HOMM jest to niemożliwe – jednostki wojskowe muszą się znaleźć w „drużynie” herosa, którego możemy kupić za skromną sumkę 2500 sztuk złota. Jest to dobre rozwiązanie, gdyż, oczekując nawały wrażych jednostek, widok jednego rycerza doprowadza nasze serce do szybszego bicia, gdyż bez odpowiedniej siatki złodziei i szpiegów, nie wiemy, jakie i ile jednostek posiada. Zawsze jest ten element „stresu”, kiedy widzimy herosa naszych przeciwników szwędającego się po naszych ziemiach i przejmującego nam nasze zakłady produkcyjne. O właśnie – a propos zakładów produkcyjnych – są to tartaki, kopalnie i alchemicy. Wszystko to dostarcza nam innych materiałów, z tym że – muszą znajdować się pod naszym panowaniem. Dlatego heros musi podbiec do kopalni, aby ją „przejąć”.
Mapa... I te rasowe strzałki – argh!
Wszystko, co widzę...
... Widzę w rozdzielczości 640x480! Wprawdzie nie jest to wielki krok do przodu (już HOMM1 oferował taki „bajer” ;) ), ale wielu współczesnych graczy nie może uwierzyć, że bez DirectX`a, OpenGL`a, gry mogą osiągać takie rozdzielczości (wspomnijcie jednak ACROSS i jego 1600x1200...). Otóż, dzięki zwiększeniu się ilości pikseli (kocham je) na ekranie, mamy możliwość podziwiać świetną grafikę gry – wszystko jest wykonane po prostu przepięknie, bajkowo rzekłbym. Zamki, potwory, herosi, lasy, woda, trawa – wszystko to jest ukazane nam bez żadnych kompromisów. Animacja bohaterów (jak również cykliczna animacja palety) również jest nie do pogardzenia, a już wstyd narzekać na przerywniki filmowe. Bajkowa grafika jest również okraszona wybitnie prostym i ładnie wykonanym (również dynamicznym, w zależności od „strony” konfliktu) interfejsem, które nawet dziecko mogłoby obsłużyć. Takich gier nam trzeba – Prostych w obsłudze i idealnych do gry!
|
Chóry niebiańskie!
No, tutaj niestety byłem ograniczony, jeśli chodzi o doznania, gdyż nie posiadałem nigdy wersji CD gry, która zawierała muzykę symfoniczną, oraz chór. Ale sądzę, że muzyka MIDI w grze również nie jest do pogardzenia – wręcz przeciwnie, jest idealna klimatycznie (uwielbiam motyw, gdy bohater stoi na trawie). Dźwięki za to są dopasowane tak, że nie denerwują (no, może poza targowiskiem...) i są zawsze na miejscu. Powtarzające się dźwięki mają dobrze umieszczony punkt powrotu, tak, że prawie nie słyszy się powtórzenia. Może jakość ich nie zachwyca (gra zajmowałaby zbyt dużo, gdyby dźwięki były w pełnej jakości), ale pozwalają, razem z muzyką, w pełni cieszyć się z urody (powiedziałbym nawet „rumianej urody”) i bajkowości gry. A i zyskuje na klimacie ;) .
Ach, te zimowe klimaty...
Natarcieee!
Klimat gry jest po prostu boski – od pierwszych chwil czujesz się lordem krainy, którą powierzył Ci król do obrony, dajesz rozkazy swym herosom, toczysz boje i zwyciężasz, bądź liżesz rany. A ja już cieszyłem się, jak dziecko, kiedy znalazłem wszystkie części układanki mapy, która pozwoli mi dojść do tzw. „Ultymatywnego artefaktu”. Potwory mają swoją wewnętrzną urodę (bądź brzydotę, w zależności od gustu. Ja tam lubię Nieumarłych[tm]...), dzięki której gra jeszcze bardziej zyskuje na objętości. A te klimatyczne czary... Zawsze przy budowie Gildii Magów miałem nadzieję, że na jej wyższych poziomach znajdę „Chain Lightning”, albo inny rasowy czar, który mi dodaje powagi, a przeciwnikom strachu przede mną. I wspomnijcie moje słowa – nie porywajcie się na artefakt, którego nie dacie rady zdobyć! Przez to giną całe legiony (500 chłopów, 65 łuczników, 26 pikadorów, oraz sześciu paladynów nie zdołało pokonać pięciu czarnych smoków...), a czasem całe królestwa.
„Briefing” ;)
Sir Xtense, jak mniemam...
Gra jest warta polecenia dla każdego – i dla graczy nowszych, i dla starszych, dla wielbicieli gatunku, jak również jego przeciwników. Uważam ją za najlepszą część z serii. Polecam ją Wam Wszystkim, gdyż o wiele lepszą frajdą jest walka z innym królestwem, niż bezcelowe szwędanie się po poziomach jakiejś gry FPP i zabijanie wszystkiego, co się rusza.
|
|
|
|