Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona   68
          

Wacław "DRIZIT" Beck


Czwórka naszych bohaterów, Zwykłam, Pikapikawek, Szczykawa, Pececiak, grupa dzielnych fanów najbardziej czerwonej gazety na świecie, wyruszyła na poszukiwania niewydrukowanego egzemplarza swojej ukochanej gazety- zwanego BIG ONE. Już po swojej małej przygodzie w autobusie, natrafili na tajemniczą postać, Sir Astaff'a - człowieka (?) z wytatułowaną błyskawicą na nadgarstku, który ku ich wielkiemu zdziwieniu, znał cel ich podróży. Zaprowadził naszą grupkę do tajnego centrum dowodzenia, w którym mieli ujrzeć to, czego się w życiu nie spodziewali…



Ostatni raz spotkaliśmy się z naszymi towarzyszami podróży, kiedy to Sir Astaff zwerbował całą czwórkę do grupy Beta, Armii Poszukiwaczy Artefaktu, na której czele stanął oczywiście Pikapkawek, zwany od tamtego momentu Fawirem. W tym samym momencie grupę Beta poszukiwała zgrają niedorozwiniętych (z natury nie przypadku ;]) Protosian, świnio podobnych osobników o których nawet nie warto rozmawiać.

PIERWSZE ZADANIE
Kiedy Fawir wstał spod stóp Sir Astaffa, całe pomieszczenie wydawało mu się jakieś dziwne. Wokoło panowała niesamowita cisza, a członkowie jego drużyny stali nieruchomo na drugim końcu sali. Sir Astaff wskazał ręką na kolejnego poszukiwacza – Zwyklama, który bez chwili wachania, przyciągany jakąś magnetyczną mocą, podszedł do swego zwierzchnika. Gdy zbliżył się do niego, upadł na kolana i wpatrzony w wytatuowaną błyskawicę na jego dłoni zastygnął w bezruchu, czekając na inicjację.
Astaff jednak nie powtórzył tej czynności, która miała miejsce przy mianowaniu Fawira.
- Chodźcie tu wszyscy - rzekł. Podeszli bez słowa i uczynili to samo, co Zwyklam. Zwykle nie lubię tego robić, bo czuje się dosyć kretyńsko gry tak oddziałuję na ludzi – powiedział - szczególnie, że przecież nie prowadzę naboru do sekty a jedy… - tutaj przerwał na moment, po czym ciągnął dalej – a do Armii Poszukiwaczy Artefaktu. Nie mniej jednak właściwe wprowadzenie Was w szeregi naszej ekipy daje nam 100% pewność, że nie zawiedziecie.
W tym momencie cała drużyna jednocześnie poczuła ścisk w gardle, ponieważ już dzisiaj drugi raz z ust Sir Astaffa padło słowo – zawiedziecie, a właściwie jego zaprzeczenie. Wszyscy zaczęli się zastanawiać, w co tak naprawdę się wplątali i co może im grozić, jeżeli nie uda im się wykonać jakiegoś zadania. Przynajmniej połowa z nich zaczęła naprawdę żałować że nie kontynuowali poszukiwań na własną rękę. Chociaż z drugiej strony…
W tym momencie zadzwonił komunikator Astaffa. - Tak? Tak poznaje. Że… że co? Co się stało? Zaraz tam będę.
Obrócił się nagle na pięcie i wybiegł z impetem przez drzwi, które zatrzasnęły się za nim z wielkim hukiem.
Mimo wielkiej konsternacji wszyscy doszli szybko do siebie i zaczęli wymieniać się spostrzeżeniami na temat tego zdarzenia, a także dzisiejszego, dosyć oryginalnego dnia. W momencie gdy rozmowa nabierała coraz większych rumieńców, do biura weszła znajoma sekretarka.

- Słuchajcie chłopaki, mam dla Was pokoje, musicie się tam wprowadzić i niedługo zostaniecie zapoznani z wszelkimi zasadami, jakie tu panują.
Ale nawet jej seksowny głos nie był wstanie stłumić wszelkich niepewności i pytań członków drużyny
- Przepraszam…ale, czy on tak zawsze robi – zapytał Fawir
- Zawsze? Ale Co? Aaaaaa chodzi Ci o to wybiegnięcie?
- Ta, trzasnął dżwiami w połowie rozmowy i tyle go widzieli.
- Wybaczcie, ale co chwile na terenie kompleksu zdarzają się jakieś awarie i wypadki i musi interweniować.
- Czyli to normalne?
-Taaaa – odpowiedziała z uśmiechem – najzupełniej.
Jednak jakby dla zaprzeczenia jej słów nagle rozległ się alarm.

„Proszę wszystkich o zgłoszenie się na stanowiska. Powtarzam. Proszę wszystkich o zgłoszenie się na stanowiska. Intruz w bazie, intruz w bazie.”

W tym momencie sekretarka upuściła tacę którą trzymała w rękach, a na jej twarzy okazało się przerażenie.
- Szybko za mną chłopaki! Nie mamy zbyt wiele czasu.
Ostatnio zaczyna się tutaj dziać coś naprawdę niedobrego, pomyślała …


Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona   68