Czwórka naszych bohaterów, Zwykłam, Pikapikawek, Szczykawa, Pececiak, grupa dzielnych fanów najbardziej czerwonej gazety na świecie, wyruszyła na poszukiwania niewydrukowanego egzemplarza swojej ukochanej gazety- zwanego BIG ONE. Już po swojej małej przygodzie w autobusie, natrafili na tajemniczą postać, Sir Astaff'a - człowieka (?) z wytatułowaną błyskawicą na nadgarstku, który ku ich wielkiemu zdziwieniu, znał cel ich podróży. Zaprowadził naszą grupkę do tajnego centrum dowodzenia, w którym mieli ujrzeć to, czego się w życiu nie spodziewali…
|
|
Ostatni raz spotkaliśmy się z naszymi towarzyszami podróży, kiedy to Sir Astaff zwerbował całą czwórkę do grupy Beta, Armii Poszukiwaczy Artefaktu, na której czele stanął oczywiście Pikapkawek, zwany od tamtego momentu Fawirem. W tym samym momencie grupę Beta poszukiwała zgrają niedorozwiniętych (z natury nie przypadku ;]) Protosian, świnio podobnych osobników o których nawet nie warto rozmawiać.
PIERWSZE ZADANIE
Kiedy Fawir wstał spod stóp Sir Astaffa, całe pomieszczenie wydawało mu się jakieś dziwne. Wokoło panowała niesamowita cisza, a członkowie jego drużyny stali nieruchomo na drugim końcu sali. Sir Astaff wskazał ręką na kolejnego poszukiwacza – Zwyklama, który bez chwili wachania, przyciągany jakąś magnetyczną mocą, podszedł do swego zwierzchnika. Gdy zbliżył się do niego, upadł na kolana i wpatrzony w wytatuowaną błyskawicę na jego dłoni zastygnął w bezruchu, czekając na inicjację. Astaff jednak nie powtórzył tej czynności, która miała miejsce przy mianowaniu Fawira.
- Chodźcie tu wszyscy - rzekł. Podeszli bez słowa i uczynili to samo, co Zwyklam.
Zwykle nie lubię tego robić, bo czuje się dosyć kretyńsko gry tak oddziałuję na ludzi – powiedział - szczególnie, że przecież nie prowadzę naboru do sekty a jedy… - tutaj przerwał na moment, po czym ciągnął dalej – a do Armii Poszukiwaczy Artefaktu. Nie mniej jednak właściwe wprowadzenie Was w szeregi naszej ekipy daje nam 100% pewność, że nie zawiedziecie.
W tym momencie cała drużyna jednocześnie poczuła ścisk w gardle, ponieważ już dzisiaj drugi raz z ust Sir Astaffa padło słowo – zawiedziecie, a właściwie jego zaprzeczenie. Wszyscy zaczęli się zastanawiać, w co tak naprawdę się wplątali i co może im grozić, jeżeli nie uda im się wykonać jakiegoś zadania. Przynajmniej połowa z nich zaczęła naprawdę żałować że nie kontynuowali poszukiwań na własną rękę. Chociaż z drugiej strony…
|
W tym momencie zadzwonił komunikator Astaffa.
- Tak? Tak poznaje. Że… że co? Co się stało? Zaraz tam będę.
Obrócił się nagle na pięcie i wybiegł z impetem przez drzwi, które zatrzasnęły się za nim z wielkim hukiem.
Mimo wielkiej konsternacji wszyscy doszli szybko do siebie i zaczęli wymieniać się spostrzeżeniami na temat tego zdarzenia, a także dzisiejszego, dosyć oryginalnego dnia. W momencie gdy rozmowa nabierała coraz większych rumieńców, do biura weszła znajoma sekretarka.
- Słuchajcie chłopaki, mam dla Was pokoje, musicie się tam wprowadzić i niedługo zostaniecie zapoznani z wszelkimi zasadami, jakie tu panują.
Ale nawet jej seksowny głos nie był wstanie stłumić wszelkich niepewności i pytań członków drużyny
- Przepraszam…ale, czy on tak zawsze robi – zapytał Fawir
- Zawsze? Ale Co? Aaaaaa chodzi Ci o to wybiegnięcie?
- Ta, trzasnął dżwiami w połowie rozmowy i tyle go widzieli.
- Wybaczcie, ale co chwile na terenie kompleksu zdarzają się jakieś awarie i wypadki i musi interweniować.
- Czyli to normalne?
-Taaaa – odpowiedziała z uśmiechem – najzupełniej.
Jednak jakby dla zaprzeczenia jej słów nagle rozległ się alarm.
„Proszę wszystkich o zgłoszenie się na stanowiska. Powtarzam. Proszę wszystkich o zgłoszenie się na stanowiska. Intruz w bazie, intruz w bazie.”
W tym momencie sekretarka upuściła tacę którą trzymała w rękach, a na jej twarzy okazało się przerażenie.
- Szybko za mną chłopaki! Nie mamy zbyt wiele czasu.
Ostatnio zaczyna się tutaj dziać coś naprawdę niedobrego, pomyślała …
|
|
|
|