Wydawało by się, że nie da się tak wyznaczyć akurat siódmej najgorszej gry... jednak po przeczytaniu zrozumiesz jak to możliwe - zwątpisz natomiast w uczciwość firm wydających gry i inteligencję graczy.
Siódma najgorsza gra MMO
Dlaczego siódma najgorsza? Bo sześć takich samych gier już istnieje!
Celowo brakło nazwy gry w tytule, po co robić reklamę, nawet tak złą? Nie będziemy podawać adresów też dalej w tekście. W zasadzie mam nadzieję, że po przeczytaniu przynajmniej wy skażecie je na wieczną niepamięć.
Przepraszam, ze ilość cudzysłowów w tekście, pewnych rzeczy nie dało się ująć inaczej jak z kpiną odzwierciedlaną przez ten znak interpunkcyjny.
„Dzieło”, o którym mowa to Tanoth, najnowsza „gra” ze stajni Gameforge z Niemiec.
Sześć takich samych, czyli poprzednie „perełki” to kolejno:
BiteFight i jego całkowity klon Monsters Game,
BattleKnight i dla odmiany jego całkowity klon Knight Fight (w Polsce jako Rycerze)
Gladiatus
oraz XBlaster (gdzie nawet dołożono trochę flasha jak dla ośmiolatków).
Podczas gdy BiteFight, BattleKnight i Gladiatusa, podobnie jak tytułowego Tanotha „zawdzięczamy” kuźni gier Gameforge z Niemiec, trzy pozostałe „cacuszka” ich bliźniaczej firmie RedMoonStudios też z Niemiec. Firmy były bodaj kiedyś jedną lub pracowały wspólnie nad pierwszą „grą z serii”…
Teraz i jedni i drudzy tłuką swoje „produkty” tak seryjnie, że czasem zapominają zmienić w nich cokolwiek: różnią się właściwie grafiką (niby „klimatem”), układem menu (nie bardzo i nie zawsze) i nazwą klejnotów czy bonusów, na które trzeba wydawać kasę, żeby normalnie „pograć”. Choć w ich języku nazywa się to „gry na tym samym silniku” my znaleźlibyśmy kilka lepiej oddających sens i bardziej dosadnych określeń.
Załączone screeny przedstawiają we wszystkich siedmiu „grach” najważniejszą „erpegową” część gry – wyprawy (polowanie, misje czy jak to tam akurat nazwali).
Polega to na tym, że wybieramy wyprawę, którą chcemy zrealizować - niby czymś tam się różnią: 5 expa mniej, albo 5 złota więcej, potem czekamy 10-60 minut (o właśnie! różnią się!), nasz bohater idzie do celu, dostajemy kawałek graficzki i zegareczek. Wreszcie dostajemy tabelkę z podsumowaniem wyniku walki. I już, „nagraliśmy” się jak diabli...
W Tanoth doprowadzono tą część do „dwudziestego pierwszego wieku” - mamy ładną kolorową graficzkę do oglądania przez pół godziny, a na dole zegarek z paskiem postępu ewidentnie zerżniętym z Warcrafta III.
To właśnie jest podstawowy problem tych gier: o nic w nich nie chodzi. Ze wszystkich „gier” Gameforge te 4 są właśnie najprostsze (czyt. najgłupsze) i najgorsze. RedMoonStudios ma w swoim „dorobku” bodaj jedną „grę” niebędącą klonem tych tutaj.
Poza pokazaną wyprawą mamy jeszcze jedną bardzo ważną opcję - wysyłanie spamlinków. Bitefight zasłynął plagą tych z tekstem `zostałeś ugryziony`, gdzieś chyba w 2003 roku. Ponieważ wszyscy szybko poznali się na tej głupocie, „gracze” BiteFight stosowali przeróżne techniki ukrywania linków doprowadzając tym masę internatów do szału, a wielu moderatorów do ciężkiego rozstroju psychicznego.
Dlaczego siódma najgorsza? Bo sześć takich samych gier już istnieje!
Celowo brakło nazwy gry w tytule, po co robić reklamę, nawet tak złą? Nie będziemy podawać adresów też dalej w tekście. W zasadzie mam nadzieję, że po przeczytaniu przynajmniej wy skażecie je na wieczną niepamięć.
Przepraszam, ze ilość cudzysłowów w tekście, pewnych rzeczy nie dało się ująć inaczej jak z kpiną odzwierciedlaną przez ten znak interpunkcyjny.
BiteFight
„Dzieło”, o którym mowa to Tanoth, najnowsza „gra” ze stajni Gameforge z Niemiec.
Sześć takich samych, czyli poprzednie „perełki” to kolejno:
BiteFight i jego całkowity klon Monsters Game,
BattleKnight i dla odmiany jego całkowity klon Knight Fight (w Polsce jako Rycerze)
Gladiatus
oraz XBlaster (gdzie nawet dołożono trochę flasha jak dla ośmiolatków).
Podczas gdy BiteFight, BattleKnight i Gladiatusa, podobnie jak tytułowego Tanotha „zawdzięczamy” kuźni gier Gameforge z Niemiec, trzy pozostałe „cacuszka” ich bliźniaczej firmie RedMoonStudios też z Niemiec. Firmy były bodaj kiedyś jedną lub pracowały wspólnie nad pierwszą „grą z serii”…
MonstersGame
Teraz i jedni i drudzy tłuką swoje „produkty” tak seryjnie, że czasem zapominają zmienić w nich cokolwiek: różnią się właściwie grafiką (niby „klimatem”), układem menu (nie bardzo i nie zawsze) i nazwą klejnotów czy bonusów, na które trzeba wydawać kasę, żeby normalnie „pograć”. Choć w ich języku nazywa się to „gry na tym samym silniku” my znaleźlibyśmy kilka lepiej oddających sens i bardziej dosadnych określeń.
Załączone screeny przedstawiają we wszystkich siedmiu „grach” najważniejszą „erpegową” część gry – wyprawy (polowanie, misje czy jak to tam akurat nazwali).
Polega to na tym, że wybieramy wyprawę, którą chcemy zrealizować - niby czymś tam się różnią: 5 expa mniej, albo 5 złota więcej, potem czekamy 10-60 minut (o właśnie! różnią się!), nasz bohater idzie do celu, dostajemy kawałek graficzki i zegareczek. Wreszcie dostajemy tabelkę z podsumowaniem wyniku walki. I już, „nagraliśmy” się jak diabli...
BattleKnight
W Tanoth doprowadzono tą część do „dwudziestego pierwszego wieku” - mamy ładną kolorową graficzkę do oglądania przez pół godziny, a na dole zegarek z paskiem postępu ewidentnie zerżniętym z Warcrafta III.
KnightFight
To właśnie jest podstawowy problem tych gier: o nic w nich nie chodzi. Ze wszystkich „gier” Gameforge te 4 są właśnie najprostsze (czyt. najgłupsze) i najgorsze. RedMoonStudios ma w swoim „dorobku” bodaj jedną „grę” niebędącą klonem tych tutaj.
Poza pokazaną wyprawą mamy jeszcze jedną bardzo ważną opcję - wysyłanie spamlinków. Bitefight zasłynął plagą tych z tekstem `zostałeś ugryziony`, gdzieś chyba w 2003 roku. Ponieważ wszyscy szybko poznali się na tej głupocie, „gracze” BiteFight stosowali przeróżne techniki ukrywania linków doprowadzając tym masę internatów do szału, a wielu moderatorów do ciężkiego rozstroju psychicznego.
To oczywiście jeszcze nie koniec, mamy i trzecią „opcję” w tych „grach” – „pracę”, zazwyczaj w stajni, różni się od „wyprawy” tym, że bohater znika na kilka godzin, że nie ma ryzyka i zawsze wraca z kasą, ale nie ma expa.
I wreszcie jest atakowanie innych graczy (nie częściej, niż co 20 minut!), „walka” tak samo „doskonała” jak w „misjach”, rachu ciachu, ekran końcowy, udało się, albo nie.
To wszystko? Nieeee…
Dochodzimy właśnie do najważniejszego: wydawania klejnotów (czy czego tam) kupionych za przelew lub SMSa.
Klejnotów potrzeba na wszystko, na więcej niż 5 wypraw dziennie, na lepszy sprzęt, na atakowanie „graczy” częściej. Albo w innych „grach z serii” (uwaga! różnice!) na ulepszenia kryjówki, tu dla odmiany 50% szybciej, 50% więcej zysku na wygranej, 50% mniej straty na przegranej.
I teraz już wreszcie wszystkie „atrakcje” w „grach” GameForge i RedMoonStudios.
Poza tym czekanie, czekanie i czekanie, a miało być przecież GRANIE!
Szczerze współczuję wszystkim nabitym w butelkę (w czekanie?) i zalecam omijać te tytuły na kilometr i poszukać jakiejś prawdziwej gry.
Suplement, czyli rzeczy dodatkowo przerażające:
1. Artykuł pierwotnie miał nosić tytuł „czwarta najgorsza”, w trakcie jego pisania przypomniałem sobie, że jest jeszcze jedna taka sama „gra”… a potem znalazłem jeszcze dwie kolejne dobijając do siedmiu.
Gladiatus
2. W ostatniej chwili okazało się, że artykuł właściwie powinien się nazywać „ósma najgorsza” i traktować o Tales of Magic, najnowszym gniocie dla odmiany RedMoonStudios. Fakt faktem w zmianach w grze tym razem „poszli daleko”: kupowanie uzbrojenia zastąpiono kupowaniem zaklęć, zamiast na wyprawy bohatera wysyłamy po exp do szkoły, oraz wprowadzono absolutną nowość! Możemy wybrać płeć postaci - nie ma żadnego wpływu na nic oczywiście, poza bajerowaniem chłopców, którzy nie udają dziewczynek ;).
3. Rycerze, czyli KnightFight otrzymał w 2007 roku nagrodę Bestes Deutsches Browserspiel dla Najlepszej Niemieckiej Gry Przeglądarkowej. O co chodzi? Mamy współczuć Niemcom „poziomu gier”, jakie się u nich produkuje czy poziomu jury?
Tanoth
4. „Gry” z tej serii w wp.pl to potworki językowe, ciężko dociec kto tłumaczył to na polski, może Chińczycy, może automatyczny translator… gdy widzi się teksty w rodzaju `Charakter etapu` w miejsce `Characters level` to nie wiadomo czy śmiać się, czy płakać.
5. Gry często chwalą się ilością zarejestrowanych kont… w trakcie pisania tego tekstu zarejestrowałem ponad 20 kont w kilkunastu grach, w niektórych po trzy razy. W żadną z nich oczywiście grał nie będę.